TOWARZYSTWO PSYCHOPROFILAKTYCZNE ODDZIAŁ WARSZAWSKI
ZAPOBIEGANIE I PRZECIWDZIAŁANIE MARGINALIZACJI SPOŁECZNEJ

Przemoc w rodzinie

Wprowadzenie

 

Jeżeli  widzę, że  ponury  drab  w  ciemnej  uliczce  wyrywa  staruszce  torebkę  lub  gdy dorosły  mężczyzna  katuje  niemowlę  dlatego, że  ono  płacze,  nie  mam żadnych  trudności  w rozróżnieniu kto jest sprawcą a kto ofiarą. Jeżeli mam natomiast do czynienia z konfliktem dorosłych  ludzi,  którzy  od  kilku  czy  kilkunastu  latżyją  ze  sobą  i  prowadzą  wojnę  domowąprzy pomocy często brutalnych metod, mam zwykle wiele wątpliwości na temat tego, kto jest temu  winien.  Mam  też  jasność, że  przemoc  fizyczna  jest  niedopuszczalna  ze  względu  na  nieprzewidywalne  i  czasem  nieodwracalne  skutki. Ponadto  niemożliwa  jest  praca  z  parąw której którakolwiek ze stron jest zastraszona. 

 

Od  40-tu  lat  jestem  terapeutą  rodzinnym.  Pracowałem  w  tym  czasie  bezpośrednio  i  pośrednio  z  kilkuset  rodzinami.  W  większości  były  to  rodziny  z  marginesu  społecznego,  w  których  często  dochodzi  do  dramatycznych  form  wzajemnej  walki.Pracowałem  także  z  rodzinami  pacjentów  psychotycznych,  gdzie  szczególne  problemy  wynikają  z  zakłamania  i  braku  komunikacji  wprost.  Sporą  grupę  stanowiły  rodziny  z  problemami  dzieci  w  wieku dorastania   (zachowania   destrukcyjne,   uzależnienia).   Wreszcie   rodziny   pozornie   dobrze funkcjonujące,  borykające  się  z  trudnościami  w  porozumiewaniu  się  lub  takie,  w  których dorośli walczyli o dominację i o to, czyje na wierzchu. We wszystkich tych rodzinach bardzo trudno  byłoby  mi  określić  kto  jest  winien.  Im  bliżej  poznawałem  i  rozumiałem  każdego  z nich, tym bardziej było dla mnie jasne, że każdy ma swoje racje i każdy ma swoje techniki walki.  Oczywiście  nie  znaczy  to, że  udział  w  narastających  problemach  pary  był  zawsze symetryczny  ale  zwykle  bardzo  trudny  do  oszacowania  i  niekoniecznie  pomocny  w  jego rozwiązaniu.   Wydaje   mi   się, że   realne   przyczyny   konfliktów   partnerskich   kryją   sięwe  wzorcach  wyniesionych  z  domów,  szczególnie  z  doświadczeń  wczesnodziecięcych, wzajemnych  oczekiwaniach  na  wstępie  związku,  jego  historii,  przebiegu  wojen  domowych oraz  sposobów  ich  rozwiązywania.  Decydującą  rolę  ma  tu  brak  gotowości  i  umiejętności porozumienia się oraz zaufania do partnera,także często wyniesione z domu. Tak więc mam dużą  rezerwę  wobec  posługiwania  się  kategoriami  sprawcy  i  ofiary  w  pomaganiu  parze  w   uzyskaniu   porozumienia,   natomiastnie   czuję   się   upoważniony   ani   kompetentny  w orzekaniu o ich winie. Nie wierzę też, że może to być pomocne w efektywnej pracy z parą. Chciałbym  przedstawić  swoje  rozumienie  przyczyn  konfliktów  partnerskich oraz  swoje doświadczenia w pracy z parami, które same nie radziły sobie z ich rozwiązaniem. Ponieważtemat wydaje się trudny i złożony ograniczę go w tych rozważaniach do przemocy dorosłych wobec siebie, odkładając problem przemocy wobec dzieci na później.


Wczesne przyczyny konfliktów partnerskich

 

W   ciągu   ostatnich   100-150   lat   realne   funkcje   rodziny   oraz   relacje   pomiędzy  jej członkami uległy  radykalnej zmianie. Rodzina przestała być formążycia zabezpieczającąmożliwość  biologicznego  przeżycia  jej  członkom,  szczególnie  starym,  kobietom  i  dzieciom. Poza rodziną nie mieli oni zbytnich szans przetrwania. Dzisiaj rodzina zaspokaja raczej tylko potrzeby  psychologiczne,  szczególnie  emocjonalne.  Nie  wymaga  więc  tak  bezwzględnie lojalności,  zgodności  i  starannego  podziału  ról.  Dzisiaj  jest  też  wiele  instytucji  społecznych gwarantujących  zaspokojenie  podstawowych  potrzeb  słabszym:  dzieciom,  biednym,  chorym, starym  czy  samotnym.  Kiedyś,  ze  względu  na  znacznie  krótszy  czas życia,  rodzina  trwała zaledwie dwadzieścia parę lat i rzadko była 3-pokoleniowa. Dzisiaj często może trwać 50-60 lat i zwykle jest 3-4-pokoleniowa. Dawniej kobieta pod wieloma względami była zależna od mężczyzny. Częściej on dysponował wspólną własnością, był lepiej wykształcony, miał jasny status  społeczny  itp.  Dzisiaj  kobieta  ma  takie  same  prawa  jak  mężczyzna,  coraz  częściej  nie  ustępuje  mu  pod  względem  wykształcenia,  zarobków,  pozycji  społecznej,  natomiast  jeśli tylko chce może całkowicie kontrolować prokreację decydując o statusie i sytuacji rodziny. 

 

Dzieci  chowa  się  nie  poprzez  dawanie  im  wskazówek  i  prawienie  morałów. Żyjąc  z nami na co dzień biorą z nas wzór i niejako „nasiąkają” nami. Niestety przejmują wszystkie nasze  cechy:  i  te  dobre  i  złe,  i  te  jawne  i  te  nieświadome.  Jeżeli  wierzyć  wynikom współczesnych    badań    psychoneurologicznych    szczególne    znaczenie    w    kształtowaniu charakteru  dziecka  mają  najwcześniejsze  lata.  Potem  coraz  większe  znaczenie  mają  jego własne  doświadczenia,  w  których  nadal  zresztą  odgrywamy  niepoślednią  rolę.  Tak  więc  to  dziedzictwo  kulturowe  przekazujemy  następnym  pokoleniom  przede  wszystkim  w  ichwczesnym dzieciństwie. Zanim swoim własnym dorosłym życiem i doświadczeniem zdołamy zweryfikować  i  uadekwatnić  przekazane  nam  przez  naszych  rodziców  wzorce  i  wartości. Kiedy  około  pięćdziesiątki  zaczynamy  rozumieć  otaczający  nas świat  i  prawidłowości  nim rządzące, wtedy właśnie nasze dwudziestoparoletnie dzieci programują nasze wnuki. Niestety nieświadomie przekazują im wzorce i wyobrażenia, które we wczesnym dzieciństwie, równie nieświadomie  przejęli  od  nas.  Mechanizm  tego  przekazu  gwarantuje  jego ciągłość,  ale uniemożliwia   szybką   adaptację   do   współczesnych   realiów.   Weryfikacja   tych   wzorcównastępuje  z  paropokoleniowym  opóźnieniem  powodując  w  naszych,  często  nieświadomych oczekiwaniach, wobec siebie i innych wiele sprzeczności i nieporozumień. Kobieta chciałaby zarazem mieć równe prawa do kariery, niezależności, wpływu i równego  udziału w dorobku  a jednocześnie opiekę, ochronę i taryfę ulgową. Mężczyzna chciałby dominować, decydować, być niezależnym i wolnym od obowiązków domowych a zarazem oczekuje prawa do błędów, odpoczynku,  słabości,  pomocy,  opieki  i  wyrozumiałości.  Kobieta  szuka  partnera,  który  robi karierę,  jest  przedsiębiorczy,  zarabia  dużo  pieniędzy  ale  jednocześnie  chciałaby,  by  był domatorem,   lubił   prać,   sprzątać,   przewijać   dziecko   i   się   słuchał.   Mężczyzna   szuka jednocześnie  atrakcyjnej  i  eleganckiej  kobiety  na  przyjęcie,  aktywnej  i  otwartej  w  seksie  a zarazem świetnej kucharki, oszczędnej i pracowitej gospodyni, czułej matki w chorobie oraz bezwarunkowo go akceptującej partnerki i jakoś nie widzi trudności w połączeniu tych ról. Jeszcze  większe  sprzeczności  wynikają  z  indywidualnego  doświadczenia  partnerów  w swoich rodzinach pierwotnych. Dla kobiety pierwszym wzorem mężczyzny jest zwykle jej ojciec,  szczególnie  kiedy  w  istotnym  stopniu  uczestniczył  w  jej  wychowaniu.  Podobnie  dla mężczyzny  pierwowzorem  kobiety  jest  jego  matka.  Z  doświadczeń  tych  dziecko  wynosi zarówno  różne  nadzieje  i  oczekiwania  jak  i  obawy  i  urazy.  Znaczenie  mają  nie  tylko  relacje dzieci z rodzicami ale także wzajemne relacje rodziców. Ważna jest też dynamika tych relacji, ich stopniowa ewolucja i ostateczny finał. W wielu rodzinach przekazywane dzieciom wzorce mają   charakter   destrukcyjny.   Są   oparte   przede   wszystkim   na   kłamstwie,   manipulacji,dominacji, rozgrywkach  i przemocy. To  wszystko kształtuje późniejszeoczekiwania dziecka wobec  własnego  partnera  i  własnej  rodziny. 

 

Wczesnodziecięce  doświadczenia  są  często może  poczuć  się  wykorzystywany,  odrzucony.  Odwraca  się  więc  od  rodziny  i  angażuje  w  pracę.  Coraz  później  wraca  do  domu.  Coraz  częściej  wyjeżdża  na  delegacje.  Wraca zmęczony, chłodny, ogląda telewizję. Teraz unikateż bliższych kontaktów. Nie dbała zbytnio o siebie w czasie ciąży i karmienia. Zaniedbała się, przytyła. Zdaje sobie sprawę z tego, że on na co dzień pracuje w otoczeniu młodych, ładnych, ambitnych dziewczyn dla których jest na pewno  atrakcyjnym  facetem  z  przyszłością.  Ona  czuje  się  uwiązana  w  domu,  zależna  od niego materialnie, sama bez szczególnych perspektyw. Boi się, że go traci, że on ma już inną. Zaczynają  się  pretensje,  sceny  zazdrości,  wzbudzanie  poczuć  winy,  napuszczanie  rodziców itd.  Takich  możliwych  scenariuszy  wzajemnego  rozczarowania  jest  nieskończenie  wiele. Kobieta, która związała się z zależnym, uległym, niepewnym siebie partnerem jest po jakimśczasie zniecierpliwiona jego biernością i asekuranctwem, tym, że nie może na niego liczyć, że nie ma w nim oparcia. Mężczyzna, który nieświadomie w swojej partnerce szukał troskliwej, opiekuńczej  i  całkowicie  akceptującej  matki  jest  rozczarowany  tym, że  zaczęła  mu  stawiaćwyraźne warunki i wymagania i jest zmęczona jego egoizmem. Nie chce dłużej żyć dla niego. Wzajemne   rozczarowania   i   utrata   zaufania   rodzą   poczucie   krzywdy.   Każdy  z  partnerów  czuje  się  oszukany  i  wykorzystany.  Łatwo  tu  o  przesadę.  Każda  ze  stron usprawiedliwia  swoje  błędy  i  zaniechania  a  wyolbrzymia  błędy  partnera.  Używanie  gier  i manipulacji wyzwala nieufność i podejrzewanie partnera o premedytację i złą wolę. A to jużprowokuje  do  wyrównywania  rachunków.  Zaczyna  się  prawdziwa  walka.  Każdy  ma  swoje racje  i  każdy  ma  swoje  metody  walki.  Wydaje  mi  się, że  w  rodzinie  pomiędzy  dorosłymi rozżalonymi  ale też powiązanymi mocno ze sobą nie ma raczej osób bezbronnych. W walce do  zastosowania  jest  prawie  nieograniczony  arsenał metod  i środków,  przy  pomocy  których można  uprzykrzać  sobie  wzajemnie  codzienne życie.  Wymienię  tylko  najpopularniejsze. Można  uchylać  się  od  obowiązków  domowych,  zajmowania  się  dziećmi,  partycypowania  w  kosztach  utrzymania.  Można  kłamać  i  manipulować,  można  uwodzić  i  odrzucać,  tworzyćróżne koalicje wewnątrz i na zewnątrz rodziny, intrygować i napuszczać członków rodziny na siebie,  spiskować  przeciw  sobie,  przeciągać  na  swoją  stronę  dzieci,  izolować  partnera  od kontaktów  z  dziećmi.  Można  napuszczać  na  kogoś  dalszą  rodzinę,  znajomych  czy  wreszcie służby,  fabrykując  oskarżenia.  Można  gnębić  niesprawiedliwą  krytyką  i  ocenami.  Można przypisywać  mu  podłe  motywy  i  zamiary,  wzbudzać  w  nim  poczucia  winy.  To  szczególnie podstępna  i  okrutna  broń,  szczególnie  wobec  kogoś,  kto  jest  na  nią  podatny.  Można demonstracyjnie   okazywać   komuś   obojętność,   lekceważenie   czy   pogardę.   Można   go odrzucać,  okazywać  mu  wstręt,  odrazę.  Upokarzać,  ośmieszać  przy  dzieciach,  rodzinie, sąsiadach.  Można  wszczynać  o  byle  co  awantury,  wydzierać  się,  zastraszać,  grozić  itd.,  itd. Można więc partnera niszczyć, utrzymywać w stałym napięciu, w rozpaczy nie dotykając go. Można w ten sposób wywołać u bliskich ciężką chorobę, załamanie psychiczne lub zadręczyćich na śmierć. Na tle tego użycie fizycznej przemocy, poza skrajnymi formami, niekoniecznie jest groźniejsze lub bardziej destrukcyjne. Można też celowo prowokować u partnera przemoc fizyczną  by  móc  uchodzić  za  jego  ofiarę.  Można  oczywiście  pozostając  w  cieniu,  zlecaćpobicie  obcym,  znajomym  czy  członkom  dalszej  rodziny.  Nie  jest  dla  mnie  jasne  jaki  status mają  takie  formy  walki  jak  prowokowanie  eksmisji,  osadzenia  partnera  w  zakładzie  karnym czy psychiatrycznym na podstawie sfabrykowanych oskarżeń (np. o znęcanie się nad rodzinączy   bardzo   dziś   popularne   molestowanie   dzieci).   W   większości   rodzin,   z   którymi pracowałem,  jeżeli  występowała  przemoc  fizyczna  to  z  obu  stron.  Wiele  osób uciekających się do przemocy fizycznej to osoby najsłabsze w rodzinie. Do wybuchu agresji doprowadza je często  rozpacz,  skrajne  poczucie  krzywdy  i  bezradności.  Osobnym  problemem  fałszującym obraz  przemocy  w  rodzinie  jest  to  kto  jest  realnie bity  i  fizycznie  upokarzany  a  kto  składa skargi  na  pobicie.  Spora  część  osób  bitych  nigdy  nie  skarży  się  na  to  ponieważ  się  tego wstydzi. Jednocześnie wiele osób składa fałszywe oskarżenia o fizyczne znęcanie się partnera w ramach rozgrywek z nim lub po to żeby się go pozbyć.

 

Uzależnienia

 

Nie uważam uzależnień za chorobę. To raczej  głupi i destrukcyjny sposób doraźnego separowania się od swoich problemów. To zły wybór, który w każdej chwili można zmienić. Traktowanie  uzależnienia  jako  choroby  ułatwia  usprawiedliwianie  tych wyborów  i  unikanie odpowiedzialności  za  ich  konsekwencje  zarówno  przez  samego  uzależnionego  jak  i  jego otoczenie.

 

Od  czterdziestu  lat  staram  się  pomagać  osobom  uzależnionym.  Większość  moich pacjentów   radziła   sobie   ze   swoimi,   często   dramatycznymi,   problemami   przy   pomocy uzależnień.  Mam  też  za  sobą  swoje  własne  uzależnienie  na  starcie  w  dorosłe życie.  Wydaje mi  się, że  w  głębokie  uzależnienia  wchodzą  przede  wszystkim  osoby,  które  mają  bardzo poważne  problemy  z  oceną  siebie  oraz  nie  mają  nikogo  naprawdę  bliskiego,  kto  je  rozumie  i niekoniunkturalnie wspiera. Problemy z oceną siebie mogą wynikać z wyniesionego z domu przekonania, że jest się gorszym od innych, że niewiele się potrafi, na nic nie ma się wpływu  i że nie można nikomu wierzyć. Problemy te mogą też wynikać z odrzucenia przez rodziców lub partnera i przekonania, że nie jest się wartym miłości i elementarnego szacunku. Mogą teżwynikać  z  nieadekwatnych  aspiracji  i  mniemania, że  uwagę  i  uznanie  można  uzyskać  tylko wtedy  gdy  okażesz  się  wyjątkowy  i  lepszy  od  innych.  Bardzo  wiele  uwagi  i  starań  osób uzależnionych    poświęconych    jest    separowaniu    się    od    bolesnej    i    niemożliwej    do zaakceptowania  rzeczywistości  (np.  jestem  gorszy  od  innych,  nikt  mnie  nie  kocha  i  nie rozumie,  jestem  przeciętny  i  pospolity  jak  inni)  oraz  udawaniu  kogoś  za  kogo  chcieliby uchodzić.  Chłopcy  popalający  trawkę  na  klatce  schodowej  lub  faceci  popijający  kolejne piwko pod sklepem opowiadają o tym co by było gdyby, co w przyszłości osiągną, co komu jeszcze pokażą itp. Nikt nikogo nie słucha, każdy bełkotliwie snuje swoją opowieść, w której jest kimś lepszym niż jest naprawdę. Wszyscy mają złudne poczucie wspólnoty i wzajemnego zrozumienia.   Dziewczyna,   która   sprzedaje   swoje   ciało,   zarobione   pieniądze   przepija  w knajpie, zamawiając drogie dania, dając wysokie napiwki, stawiając przygodnym gościom  i  udaje  panią.  Ambitny  facet  na  przyjęciu  upija  się,  zaczepia  wszystkich,  chwali  się,  udaje kogoś  ważnego  obiecując  niestworzone  rzeczy.  Alkohol  nie  tylko  pozwala  nie  myślećo  problemach  i  kompleksach  ale  także  poprawia  nastrój,  obniża  samokrytycyzm,  zwiększa pewność siebie.

 

Wspólną   cechą   wielu   osób   wchodzących   w   uzależnienia   jest   łatwośćżycia  w  wyobrażeniach.  Często  zaciera  im  się  granica  między  realem  a  fikcją.  Wszystko  można sobie   wyobrazić   i   wytłumaczyć.   Taka   łatwość   powstaje   gdy   rodzice   karmią   dziecko ambicjami  i  wyobrażeniami  Albo  wtedy,  gdy żyje  ono  w  bardzo  ubogim środowisku,  gdzie niewiele   od   niego   zależy.   Także   wtedy   gdy   jest   mocno   kontrolowane,   krytykowane  i  jednocześnie  wyręczane.  Niewiele  może  i  niewiele  musi.  Wtedy  wyobraźnia  jest  jego głównym obszarem autonomii i sprawczości. Uzależniające jest przede wszystkim to, że to co w  realu  jest    trudne,  kosztowne,  wymaga  wielu  starań  i  mimo  to  często  się  nie  udaje,  w  wyobrażeniach  jest  możliwe,  proste  i  łatwe.  Istotą  takiego  sposobu  radzenia  sobie  jest kłamstwo i tworzenie pozorów. Niektórzy ludzie uciekający od rzeczywistości potrafią robićto  na  trzeźwo,  inni  potrzebują  do  tego  używek.  Część  osób  uzależnionych  nie  szuka kompensacji, nie tworzy pozorów, że są lepsi. To ludzie, którzy nie są w stanie znieść swojej sytuacji (np. odrzucenia), nie widzą rozwiązania ani możliwości uwolnienia się od cierpienia. Wtedy znieczulają się biorąc twarde narkotyki lub upijając się do nieprzytomności.  Jest  wiele  sposobów  ucieczki  od  trudnej  rzeczywistości  zarówno  zewnętrznej  jak  i   wewnętrznej   i   wiele   form   kompensacji.   Najstarszym   i   najprostszym,   powszechnie stosowanym jest kłamstwo i tworzenie pozorów. Kiedyś popularnym środkiem odcinania sięod codzienności było czytanie romansów lub kryminałów, które pozwalały na życie cudzym, lepszym życiem  bez  szczególnego  ryzyka  i  wysiłku.  Dzisiaj  funkcje  te  pełni  telewizja  a szczególnie seriale i telenowele. Kobiety z wielu rodzin z marginesu społecznego, z którymi pracujemy,  całymi  dniami  przesiadują  przed  telewizorem  i  znają  w  szczegółach  wszystkie odcinki popularnych seriali. Ich wiedza na ten temat jest imponująca. Ogromnych możliwości ucieczki i kompensacji dostarcza przestrzeń wirtualna. Można godzinami bezkarnie surfowaćpo  internecie  udając  kogo  tylko  się  chce,  przynajmniej  póki  komuś  nie  przyjdzie  do  głowy spotkać  się  w  realu.  Można  grać  w  gry  komputerowe  mieszkając  w  innych światach  i  bezpiecznie  doświadczając  wirtualnych  przeżyć  i  sukcesów.  Istnieje  pewnie  jeszcze  wiele innych  form  separacji  i  kompensacji,  które  mogą  mieć  charakter  uzależnienia.  Decydująca jest tu funkcja jaką pełnią w życiu danego człowieka a nie rodzaj tych czynności.

 

Większość osób głęboko uzależnionych cierpi nie tylko psychicznie ale też fizycznie. To zwykle ludzie od wielu lat żyjący w napięciu, źle się odżywiający, schorowani, cierpiący na  wiele  dolegliwości.  Alkohol  i  narkotyki  znieczulają  nie  tylko  ich  chore  dusze  ale  także chore   ciała   obniżając   wrażliwość   układu   nerwowego.   Kiedy   człowiek   trzeźwieje   to wrażliwość  ta  nie  wraca  do  normalnego  poziomu  tylko  jest  znacznie  podwyższona.  Do  tego dochodzi dolegliwa reakcja abstynencyjna, zaburzenia gospodarki wodnej i inne dolegliwości odczuwane   w   nasilony   sposób.   Trudno   to   znieść   i   często   skłania   to   uzależnionego  do  kolejnego  znieczulania  się  .  Gdy  ktoś  chce  przerwać  picie  czy ćpanie  kłopoty  te  trwająparę  dni.  Prawdziwe  problemy  zaczynają  się  jednak  po  paru  tygodniach,  kiedy  naprawdęwytrzeźwieje  i  będzie  w  stanie  realnie  spojrzeć  na  swoją  sytuację.  Wtedy  okazuje  się,  że  jeżeli  naprawdę  chce  zerwać  z  piciem  czy ćpaniem  i  wszystkim  co  się  z  tym  wiązało,  to  znajdzie  się  sam  w  całkowitej  pustce,  bez  celu,  bez  kumpli,  bezśrodków,  często  bez szeregu  umiejętności  niezbędnych  do  normalnego życia.  Za  to  otacza  go  ciasny  krąg wierzycieli,   których   zawiódł,   skrzywdził,   oszukał, którzy   nieufnie   patrzą   mu   na   ręce  i  domagają  się  poniesienia  przez  niego  konsekwencji,  zwrotu  należności,  dotrzymania obietnic,  naprawienia  krzywd,  zadośćuczynienia  itp.  To  rodzina,  wykorzystani  partnerzy,oszukani  przyjaciele,  nierozliczeni  dilerzy,  pracownicy  służb,  policja,  sąd  itp.  Zwykle  zdaje sobie  sprawę, że  jeżeli  będzie  nad  sobą  ciężko  pracował  to  być  może  za  pięć  lat  dogoni końcówkę  peletonu.  Ta  perspektywa  wydaje   mu  się  bardzo  odległa,  trudna,  wątpliwa  i  praktycznie  nieosiągalna.  A  jaka  jest  alternatywa?  Szybki,  prosty  i  realnie  tani  powrót  do  picia  czy ćpania.  Doskonale  wie, że  to  do  niczego  nie  prowadzi  ale  jest  dostępne,  działa natychmiast  i  zwalnia  z  odpowiedzialności.  Ten  wybór  to  właśnie  istota  uzależnienia. Dotyczy  on  zresztą  nie  tylko  picia  czy ćpania  ale  także  kłamstwa,  pozorów,  unikania odpowiedzialności,  uchylania  się  od  zobowiązań  itd.  Bezwzględnym  warunkiem  efektywnej zmiany  i  rozwiązania  własnych  problemów  jest  pełna świadomość  realiów  i  swoich  błędów pozbawiona  jakichkolwiek  złudzeń  i  usprawiedliwień.  Abstynencja  obejmująca  nie  tylko picie czy ćpanie ale także wszelkie formy ucieczki od trudnej rzeczywistości i jej kompensacji jest  niezbędna  jeżeli  osoba  uzależniona  jest  gotowa  na  realną  konfrontację  ze  swoimi problemami.

 

Wracając  do  kontekstu  konfliktów  w  rodzinie,  uzależnienia  jak  i  przemoc  są  raczej skutkiem  narastających  problemów  i  braku  porozumienia,  niż  ich  przyczyną.  Oczywiście pogłębiają  one  wzajemne  konflikty,  rozgoryczenie  i  nieufność  oraz  bardzo  utrudniają  ich rozwiązanie. Wydaje mi się, że w uzależnienia wchodzą przede wszystkim słabsi w związku, którzy przegrywają rozgrywkę, którym bardziej zależy na związku, którzy nie potrafią odejść, którzy  czują  się  bezradni.  Dlatego  odcinają  się  od  rzeczywistości  i  znieczulają  alkoholem. Nadużywanie  alkoholu  osłabia  kontrolę  pijącego  i  sprzyja  używaniu  przez  niego  przemocy. Ale też równie często prowokuje różne formy przemocy ze strony partnera. Nie wydaje mi sięteż  aby  rozstrzygnięcie  kto  tu  jest  winny  a  kto  ofiarą  było  możliwe  i  jakkolwiek  pomocne  w   rozwiązywaniu   problemu.   Warunkiem   rozwiązania   problemu   przemocy   i   uzależnieńw  rodzinie  jest  wzajemne  zrozumienie,  gotowość  porozumienia, życzliwość,  tolerancja  a szczególnie wsparcie w kryzysie.

 

Pomoc

Podstawowym  celem  pomocy  rodzinie,  która  konflikty  pomiędzy  sobą  rozwiązuje poprzez   wzajemną   przemoc   jest   zrozumienie   przez   każde   z   nich   swoich   motywów  i   uwarunkowań   oraz   motywów   i   uwarunkowań   partnera.   Umożliwia   to   spojrzenie   na postępowanie  partnera  w  perspektywie  wzorców  i  oczekiwań  wyniesionych  z  domu  oraz obustronnych  reakcji  i  urazów  narastających  w  trakcie  trwania  ich  związku.  Pozwala  to  na zmniejszenie  obustronnej  nieufności,  uwzględnienie  racji  partnera,  bez  podejrzewania  go  o  premedytację  i  złą  wolę  oraz  dostrzeżenie  i  docenienie  własnych  grzechów  w  nakręcaniu konfliktu  i  konfrontacji.  Wzajemne  lepsze  zrozumienie  umożliwia  szukanie  i  uczenie  sięporozumienia.

 

Aby  cele  te  mogły  być  realizowane  para  musi  być  gotowa  na  spełnienie  szeregu warunków.  Po  pierwsze  jest  to  możliwe  jeżeli  obie  strony  nadal  pragną  rozwiązania  swoich wzajemnych problemów. Po drugie muszą zgodzić się na, choćby czasowe, zawieszenie broni a  w  szczególności  konfrontacji  fizycznych.  Po  trzecie  muszą  być  zainteresowani  szukaniem przyczyn problemów i konfliktów nie tylko u partnera ale także u siebie. Wreszcie muszą byćgotowi  na  zmianę  swojego  postępowania  wobec  partnera  oraz  poszukiwanie  kompromisów  i porozumienia.

 

Szczególnie  trudna  jest  praca  z  parami  ze środowisk  zmarginalizowanych.  Zwykle przytłoczeni są oni dramatycznymi problemami socjalnymi wymuszającymi doraźne i często radykalne działanie. Często zależni są od pomocy różnych służb społecznych, które nierzadko ingerują  w  ich  konflikty  małżeńskie  arbitralnie  forsując  swoje  rozwiązania  (np.  warunkując udzielenie  pomocy  uzyskaniem  rozwodu).  Osoby  z  marginesu  społecznego  mają  silnie zakorzenione   destrukcyjne   wzorce   i   konfrontacyjne   formy   rozwiązywania   konfliktów  w   rodzinie.   Są   zazwyczaj   bardzo   nieufni   nawet   wobec   swoich   bliskich   i   gotowi  na  bezwzględną  walkę  o  swoje.  Mają  raczej  bardzo  niską  samoświadomość  i  gotowość  do zmiany.  Choćby  z  tego  powodu, że  nie  wierzą  w  siebie  i  swoje  możliwości.  W  większości bardzo   boją   się   słabości   i   upokorzeń.   Nie   mają   zwyczaju   prosić   i   przepraszać.   Nie spodziewają się niczego dobrego od innych. Dlatego wierzą, że uzyskają tylko tyle ile wyrwą, wymuszą,  wymanipulują.  Pomiędzy  partnerami  zdarzają  się  znaczne  różnice  w  zdolności wypowiadania   się,   sprawności   i   pozycji   społecznej,   w   praktycznych   umiejętnościach życiowych  czy  wreszcie  w  zakresie  pozycji  w  rodzinie.  Niezbędny  więc  jestdługi  wstęp  i  przygotowanie  umożliwiające  w  ogóle  rozpoczęcie  samego  procesu  terapii  małżeńskiej. Muszą  zostać  wcześniej  rozwiązane  ich  podstawowe  problemy  socjalne,  odbudowana  ich wiara  w  siebie  i  swoje  możliwości  sprawcze,  przełamana  ich  nieufność  wobec  innych  oraz zniwelowane rażące różnice pomiędzy ich możliwościami.

 

Pracuję  z  rodzinami  w  tradycji  pracy  indywidualnej  zorientowanej  na  rodzinę.  Ten sposób  postępowania  jest  szczególnie  przydatny  w  pracy  z  rodzinami  z  marginesu.  Oznacza to  zwykle  pracę  w  dwuosobowych  zespołach  terapeutów,  prowadzoną  przez  długi  czas  w  formie  kontaktów  indywidualnych  z  każdym  z  członków  rodziny  (pary).  Dopiero  po długim przygotowaniu (rok, dwa) podejmowane są kontakty z parą. Etap pracy indywidualnej służy rozwiązaniu podstawowych problemów socjalnych rodziny, bez czego niemożliwa jest praca   nad   problemami   emocjonalnymi   i   rodzinnymi.   Niezbędne   jest   też   wcześniejsze nawiązanie  bliższego  kontaktu  z  każdym  z  pary  oraz  uzyskaniu  ich  zaufania  i  poczucia bezpieczeństwa.  Dopiero  wtedy  możliwa  jest  analiza  własnej  historii,  historii  związku, wzajemnych  relacji  oraz  motywowanie  do  zmiany.  Równoczesna  praca  zespołu  z  każdym  z  pary  umożliwia  z  jednej  strony  poznanie  i  zrozumienie  racji i  punktu  widzenia  każdego  z  nich  a  z  drugiej  strony  ich  wzajemnych  interakcji  oraz  znalezienie  tego   co  łączy. Warunkiem  rozpoczęcia  wspólnej  ich  pracy  jest  to,  aby  wcześniej  każdy  z  nich  dobrze zrozumiał  siebie  i  swoje  funkcjonowanie  w  tym  związku  jak  i  funkcjonowanie  partnera. Wcześniej niemożliwy jest jakikolwiek dialog pomiędzy nimi, ani tym bardziej porozumienie.

 

Większość  rodzin,  którym  próbowałem  pomagać  to  właśnie  rodziny  z  marginesu. Często  pretekstem  do  rozpoczęcia  kontaktów  z  taką  rodziną  były  problemy  ich  dzieci  w  szkole.  Podejmując  kontakty  z  nimi  nigdy  nie  stawiam żadnych  wstępnych  warunków. Deklaruję   jednostronną   pomoc   w   opiece   nad   dziećmi   (np.   w świetlicy)   oraz   pomoc  w  rozwiązywaniu  problemów  socjalnych.  Takie  propozycje  są  zwykle  przyjmowane  przez rodziny,  ponieważ  są  bezpieczne  i  zgodne  z  ich  oczekiwaniami.  Na  tym  etapie  staram  siępomagać  tylko  w  tym,  czym  członkowie  rodziny  są  zainteresowani.  W  miarę  możliwości dbam  o  to  by  problemy  socjalne  rozwiązywać  wspólnie  i  rodziny  nie  wyręczać.  Unikam arbitralności,   oceniania   i   pouczania.   Staram   się   okazywać   im   szacunek, życzliwośći tolerancję, traktować ich po partnersku, zrozumieć ich sytuację „od ich strony”. Zostawiam im  dużo  miejsca  na  własne  oceny  i  decyzje  dotyczące  sposobu  rozwiązywania  kolejnych problemów, nawet jeżeli nie są zbyt efektywne. Ważne, żeby możliwie wiele rzeczy robili po swojemu  i  zawdzięczali  sobie.  Samo  towarzyszenie  im  i  wspieranie,  gdy  pod  wpływem trudności chcą zrezygnować, jest im bardzo pomocne. Zabiegam przede wszystkim o to by sięnie wycofywali, by zaakceptowali to, że niewiele udaje się za pierwszym razem, by próbowali dalej i uczyli się na błędach. Omawiam z nimi to co im się udało a co nie. Wspólnie szukamy błędów   i   możliwych   rozwiązań   na   przyszłość.   Czasem ćwiczymy   je   w   scenkach. Najważniejsze, żeby mogli się stopniowo przekonać, że czynią postępy, że udaje im się coraz więcej, że zawdzięczają to przede wszystkim sobie. Że chwilowa porażka to nie tylko kolejne upokorzenie ale także nauka.

 

Wspierając  członków  rodziny  staram  się  być  szczery,  otwarty,  autentyczny.  Nigdy niczego nie robię wbrew nim czy poza ich plecami. Nigdy też nie próbuję nimi manipulowaćani na nic naciskać. Mogę powiedzieć co o czymś myślę ale zawsze oni decydują, ponieważto  oni  ponoszą  wszystkie  konsekwencje  tego  co  robią,  ja  prawie  nigdy.  Nigdy  też  nie deklaruję  zbyt  wiele.  W  tym  czasie  nieufnie  mi  się  przyglądają,  oceniają  zgodność  tego  co mówię z tym co robię i co czuję. Wielokrotnie mnie sprawdzają. Jeśli jestem szczery, jeśli sięsprawdzam  w  trudnych  sprawach,  jeśli  nie  jestem  też  naiwny  i  nie  daję  się  wykorzystywać, mogę stopniowo zyskać ich zaufanie i szacunek. Właśnie mój stosunek do nich, zrozumienie, szacunek i partnerstwo budują też ich poczucie wartości i własnej godności. Jeżeli zyskam ich zaufanie,  jeżeli  czująże  ich  rozumiem,  jeżeli  czują  się  ze  mną  bezpiecznie  sami  zaczynajązwykle mówić o swoich problemach. 

 

Jeżeli  mam  do  czynienia  z  osobą  uzależnioną,  która  jest  zdegradowana  i  w  rodzinie nikt się z nią nie liczy, nie ma na nic wpływu, topodejmuję usilne starania aby się przebić do niej  i  uzyskać  z  nią  dobry  kontakt.  Jest  to  trudne  na  początku.  Osoba  taka  unika  kontaktu  z   pomagającym   ponieważ   nauczona   przykrym   doświadczeniem   spodziewa   się   ataku, nacisków, wzbudzania poczuć winy, uprzedzeń itp. Jednocześnie jest to osoba, która zwykle ma  najtrudniejszą  sytuację  w  rodzinie  i  największą  motywację  do  zmiany  tyle  tylko, że  nie widzi żadnych  możliwości  dla  siebie.  Jeżeli  uda  mi  się  z  nią  szczerze  porozmawiać,  jeżeli tylko przekona się, że nie jestem przeciwko niej, że ją rozumiem, najczęściej chętnie korzysta z  pomocy.  Zapijając  się  i  znieczulając  stopniowo  zabijała  siebie.  Zrozumienie  i  wsparcieprzywraca  jej  chęćżycia  i  nadzieję  na  zmianę  losu.  Gdy  tylko  dostrzeże  szansę  na  zmianęswojej relacji z partnerem i pozycji w rodzinie jest gotowa na wiele. W rodzinach z marginesu w  takiej  sytuacji  najczęściej  są  mężczyźni.  Jeżeli  uzależnienie  nie  zaszło  zbyt  daleko,  jeżeli nie   ma   wyraźnych   konsekwencji   organicznych,   zwykle   możliwa   jest   dość   szybka rehabilitacja. Często mężczyzna taki ma wiele atutów i potencjałów. Jeśli tylko zachce mu sięznowu żyć, potrafi bez zbytniego trudu znaleźć pracę, zadbać o siebie, odbudować stopniowo swoją reputację w otoczeniu. Po odrzuceniu i wielu upokorzeniach  w związku ważne jest dla niego aby poczuł się też atrakcyjny fizycznie. Decydujące jest odzyskanie przez niego wiary w siebie i swoje możliwości oraz nadziei na ułożenie relacji z partnerką.

 

Kiedy  partnerzy  rozwiążą  swoje  główne  problemy  socjalne  i  względnie  ustabilizująswoją  sytuacjężyciową,  możliwe  jest  rozpoczęcie  pracy  nad  ich  relacją.  Na  początku spotykam  się  z  każdym  z  członków  rodziny  indywidualnie  analizując  z  nim  jego  potrzeby  i  problemy.  Z  reguły  każdy  z  nich  widzi  je  jako  skutki  charakteru  i  postępowania  partnera.  W tym czasie staram się wysłuchać i zrozumieć każdego z nich. Jest to etap odreagowywania żalów i pretensji. Gdy się to wysyci proponuję zwykle przyjrzenie się swoim doświadczeniom z  rodziny  pochodzenia.  Analizujemy  relacje  z  rodzicami,  wzorce  i  dyrektywy  wyniesione  z  domu,  wynikające  z  nich  wyobrażenia  na  temat  miłości,  partnera,  rodziny,  wychowania dzieci itp. Następnie analizujemy historię związku: to jakiego partnera szukali, kogo udawali, czego  od  partnera  oczekiwali,  w  czym  się  na  nim  zawiedli,  jak  na  to  reagowali.  Jakie powstały  między  nimi  konflikty,  jakich  metod  walki  doświadczali    a  jakie  sami  stosowali, jakie były ich skutki, jak je przeżywali, co się działo w ich wzajemnych uczuciach, jaka jest ich  aktualna  relacja.  Po  zakończeniu  tej  analizy  od  strony  każdego  z  nich,  proponujęsymetryczną  analizę  od  strony  partnera.Jakie  wzorce  wyniósł  ze  swojego  domu,  jakiego szukał  partnera,  kogo  udawał,  na  czym  się  zawiódł,  jak  przeżywał  wojny  domowe,  jak  teraz widzi   ich   wzajemną   relację.   Po   tym   omawiamy,   czego   każde   z   nich   teraz   oczekuje  od   partnera   oraz   na   co   jest   gotowe.   Indywidualne   spotkania   z   każdym   z   partnerów prowadzone  są  do  momentu,  gdy  każde  z  nich  zrozumie  zarówno  własne  postępowanie  jak  i  postępowanie  partnera.  Ważne  jest  nie  tylko  poznanie  i  zrozumienie  obu  ich  historii  ale przede wszystkim świadome głębsze ich przeżycie i uświadomienie sobie, co dla każdego z nich naprawdę jest ważne w ich związku. Dopiero po takim indywidualnym przygotowaniu zaczynają się wspólne sesje małżeńskie czy  rodzinne. Dotyczą one tego,  co jest dla każdego  z  nich  trudne  w  postępowaniu  partnera,  jak  to  przeżywają,  czego  oczekują  od  siebie nawzajem  oraz  tego  na  co  wobec  siebie  są  gotowi.  Pozwala  to  na  skonfrontowanie  swoich dotychczasowych wyobrażeń na temat partnera z tym, czego on naprawdę chce i co przeżywa. Sesje  te  poświęcone  są  też  odbudowywaniu  wzajemnej  więzi,  zaufania  i  porozumienia  oraz  urealnieniu  wzajemnych  oczekiwań.  Wydaje  się, że  to  najważniejsza  i  najtrudniejsza część  postępowania.  Oczywiście  praca  z  każdą  rodziną  przebiega  inaczej  a  przedstawiony sposób  postępowania  jest  znacznie  uproszczony,  ale  podstawowe  jego  funkcje  są  podobne  i dotyczą nie tylko rodzin z marginesu.

Pobierz dodatki w formacie PDF

Zobacz nasze pozostałe materiały

Anna Orzechowska, Marek Liciński, Mirosław Kaczmarek, Mirosław Kaczmarek
Marek Liciński, Towarzystwo Psychoprofilaktyczne, Cascais, 5.11.2011
Marek Liciński, Towarzystwo Psychoprofilaktyczne, Chania, 30.10.2012
Marek Liciński, Towarzystwo Psychoprofilaktyczne, Kuligów, 1.03.2010 r.
Psychoterapia poza kontraktem, I Konferencja Klubu Psychoterapii i Psychoedukacji, 10.1997r.
Marek Liciński, Towarzystwo Psychoprofilaktyczne
Marek Liciński, Federacja na rzecz Reintegracji Społecznej Towarzystwo Psychoprofilaktyczne
Marek Liciński, Federacja na rzecz Reintegracji Społecznej Towarzystwo Psychoprofilaktyczne
Edward Orpik, Towarzystwo Resocjalizacyjne
Towarzystwo Psychoprofilaktyczne
Marek Liciński, Federacja na rzecz Reintegracji Społecznej Towarzystwo Psychoprofilaktyczne
Sponsorzy
Do góry
design by: Heksa.eu
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Akceptuję